27 sierpnia 2016

Adrian Malijski - Prolog

Bycie głuchym to chujowa sprawa. Nawet gorzej niż chujowa. A jeśli myślicie, że świat pnie się powoli w górę, i że niedługo takie przypadki będzie się załatwiać na porządku dziennym, to nigdy nawet nie byliście blisko stanu głuchoty. Wiecie jak brzmią słowa, a niektórzy mogą to sobie jedynie wyobrazić. Myśleć obrazami. Trochę jak w komiksach. Niby to śmieszne, a z drugiej strony ciekawe. Jedynak zawsze, gdy uświadamiam sobie, że ja, Adrian Malijski nie przeżywam czegoś takiego tylko dlatego, że moi rodzice obrobili się w medycynie, bierze mnie na mdłości. Kiedy nie słyszysz otoczenia, twój umysł przejmuje inicjatywę pozwalając obrazom pożreć cię od środka. Nie polecam.  
Co do rodziców, nowszej technologii i tego, że od paru lat dosłownie moglibyśmy pływać w basenie pełnym pieniędzy. Byli młodymi, pełnymi polotu ludźmi. Z energią i adrenaliną płynącymi w żyłach. Poznali się na skokach spadochronowych, a gdzieś trzy lata później wyładowali na jednym wydziale w fartuchach i posadach, które wymagają od ciebie cierpliwości i spokoju. Śmieszne, no nie?  
Ludzie którzy nie znali ich z młodości, często mówią, że pasuję do nich jako syn. A gówno prawda. Po pierwsze, mimo mojej spokojnej, nie dającej dużo zmartwień natury oraz w sumie dobrym ocenom z biologii, to nigdy w życiu nie pójdę na kierunek zwany medycyną. Nie dość, że brzydzi mnie surowe mięso, to nie znoszę ludzi, którzy wymyślają sobie problemy. I w tym moje szczęście, kto by przyjął do pracy pół głuchego lekarza. 
Tu zaczynają się problemy. Którzy zdrowi ludzie, dodatkowo szanowani posadami medycy, chcieliby syna z taką wadą. Nigdy mi nie opowiadali o moich wczesnych latach i tym jak się dowiedzieli, jednak zawsze czułem ich zawód, gdy patrzyli na rodzinne zdjęcia w salonie. Pewnie dlatego stwierdziłem, że to pora się usunąć. Spokojnie, nie w dosłowny sposób. Po prostu...mój słuch jest wystarczającym problemem. Po co mam ich męczyć o rzeczy, które mogę robić sam. Po co mam ich pytać o pieniądze, jeśli takowych bardzo nie potrzebuje. W końcu i tak mają jeszcze jedno zmartwienie. Albowiem moją siostrę, o rok ode mnie starszą Ariel.  
To ona bardziej się wdała w moich rodzicieli. Ile razy wracała oknami z imprezy albo widziałem ją przyjeżdżająca pod szkołę motorem z nowo poznanym koleżką. Po części niesamowite, jak można tak dobrze dogadywać się z ludźmi. Jednak moi rodzice bardzo łatwo zapominają o tym, co robili , jacy byli w jej wieku i często jej powrót albo jakiekolwiek wyjście kończy się awanturami. Nie przepadają również za jej chłopakiem, Mikaelem, którego w sumie nie zdążyli bliżej poznać i którego już skreślają za znaczącą ilość kolczyków jaką posiada. Mikael. Ja tego na prawdę nie rozumiem. Jest miły, pogodny, zwraca się do mnie normalnie. Do tego nie brzydki. Ładnie pachnie i... 
I dupa, bo jest z moją siostrą. Tak, jestem gejem. Tak, to kolejna rzecz, która może rozczarować rodziców lekarzy. I to kolejna rzecz, którą próbuję jak najbardziej trzymać dla siebie. Możecie powiedzieć, jesteś za młody żeby znać swoją orientacje, w życiu z nikim nie byłeś, spałeś, bla bla bla. Owszem, nie byłem, nie spałem. Jednak w ciagu 17 lat można sobie całkiem sporo uświadomić. Na przykład to, że nawet w starszym wieku wciąż można być zakochanym w książkach i kreskówkach, czy to, że dzieci wcale nie są z kapusty albo nie przynosi ich bocian, a nawet to, że w tych latach, podglądanie kolegów z szatni można nazwać orientacją. Mam bardzo dobry kontakt z siostrą. Jest starsza, więc to ona pierwsza zaczęła zauważać u mnie te wszystkie drobne spojrzenia. Pierwsza zapytała się, czy gdybym mógł, umówiłbym się z Dipperem i pierwsza uściskała mnie, gdy moją odpowiedzią było tak. Nie było to dla mnie jakoś wielce porażające. Lubię chłopców, wow, nic się nie zmieni, bo i tak jestem dziwny. Więc w sumie, co tu o tym więcej paplać. To była w sumie ta dobra część odkrywania miłości. Gorzej było, gdy zorientowałem się, że mój sąsiad, Oscar Good, może być moim obiektem zainteresowania.  
Przeprowadził się na nasza ulice w całkiem młodym wieku. Z początku myślałem, że jedynie odwiedza swoją dalszą rodzinę i pewnie zniknie po wakacjach, jednak tak się nie stało. Zaczynałem go widywać w szkole, w parku, w sklepie z babcią za rękę. Zawsze jakiegoś takiego smutnego. Ale co taki dwunastolatek może zrobić. Zwłaszcza dwunastolatek nazywający się Adrian Malijski. Dziecko z aparatem i zerową pewnością siebie. Z czasem zaczęliśmy dorastać,  ja zaczynałem rozumieć czym jest orientacja i że jest to o wiele ważniejsze niż myślałem, a on wyładniał, uśmiechał się więcej i więcej rozmawiał z ludźmi. Za którymś razem nawet do mnie rzucił szybkie cześć, przy przechodzeniu przez ulicę. Jak sąsiad sąsiadowi. Spotykaliśmy się w klasach, pod szkołą, czasami nawet wracaliśmy razem, gdy nie brał roweru do szkoły. Ogólnie to nigdy nie myślałem, że zakocham się w kimś takim jak Oscar Good. Czasami, gdy zatrzymywałem się, aby ten porobił parę zdjęć Mice (mojej ukochanej psince którą przygarnęliśmy jak miałem 10 lat), zbierało mi się na myślenie. Co jakbym mógł z nim gdzieś wyjść? Zaprzyjaźnić się? Pooglądać zdjęcia których robił nadzwyczaj dużo. Może sam zdołałbym mu jakieś porobić? Co jeśli też lubi siedzieć przed ekranem i oglądać kreskówki, które pewnymi momentami naprawdę nie są dla dzieci. Co gdyby...co gdyby on też był gejem? 
Widziałem kiedyś jak wchodzi do domku na drzewie za swoim domem, a tam zgrywa zdjęcia na laptopa. Uśmiechał się do siebie, delikatnie gładząc aparat, który położył pod ręką. Wydało mi się to strasznie intymne, dlatego uciekłem z soczystym rumieńcem prosto do domu, nie dając się Mice załatwić, a tym samym gwarantując w domu gównianą awanturę. Jednak od tamtego czasu jakoś zawsze chodziłem tamtą drogą do parku. Żeby poobserwować co robi, chociaż przez parę minut. W takich momentach w głowie zaczynały mi się układać wszystkie kawałki, o których opowiadała mi Ariel. Zawsze dodawała, że nie mam się czym przejmować, że to przecież wspaniale, że w kimś się zakochałem i mam tą przyjemność czucia. Ale właśnie w takich momentach żałowałem wszystkiego, a przede wszystkim tego, że nigdy nie będę wystarczajaco dobry dla Oscara.  
I do tego przez cały czas dążyłem. Nigdy nie będę kimś dla Oscara. Za wysoka półka jak na zakompleksionego geja, który dodatkowo ma niepełnosprawność wypisaną w książeczce zdrowia. W końcu kto by chciał się ze mną umawiać? Przydługie ciemne włosy, zafarbowane  potem na biały (z początku miało to tylko odwracać uwagę od aparatu słuchowego, jednak nie wszystko poszło po mojej myśli), bluzy XXL czy koszulki przedstawiające postacie z nikomu już prawie nieznanych bajek. Takie pytania zaprzątają mi głowę od pięciu lat i niedługo, miałem dostać na nie parę nietypowych odpowiedzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez Yume